THE SPIRAL
Koncept
Dominik Więcek
Wsparcie
Tanzrecherche NRW
Projekt The-Spiral, który mogłem realizować dzięki stypendium badawczemu Tanzrecherche NRW zrodził się z hipotetycznego pytania, które zadałem sobie jako osoba urodzona w Iserlohn, małym mieście w Nadrenii Północnej-Westfalii, a wychowana w Polsce: jakim artystą mógłbym być, gdybym wychował się w Niemczech? Ta strona stanowi pewnego rodzaju archiwum zarówno mojej pracy badawczej, jak i pracy nad realizacją nowego spektaklu solowego Café Müller.
M E N U
W S T Ę P / O P I S P R A C Y
Jednym z elementów mojej pracy badawczej była analiza systemu edukacji wyższej w NRW. Powróciłem wspomnieniami do mojej półrocznej edukacji w Folkwang Universität der Künste w Essen. Spotykałem się z aktualnie studiującymi tam uczniami, m.in. Jennie Boultbee, Hakanem Sonakalanem i Mateuszem Bogdanowiczem, który po rocznym pobycie w Folkwang Universität w ramach wymiany studenckiej Erasmus, po ukończeniu edukacji w Polsce powrócił do Essen, by podjąć studia magisterskie na wydziale choreografii. Poznałem również studentów Hochschule für Musik und Tanz Köln: Philippa Hansena, Hannah Krebs, Hannah Sampé. Były to spotkania oparte na rozmowie, wspólnej praktyce na sali i dzieleniu się swoimi fizycznymi doświadczeniami. Chciałem sprawdzić jak wyglądają ciała i sposób myślenia absolwentów tych uczelni, poznać ich przemyślenia i refleksje na temat tego, czego nauczyła ich szkoła, a czego im brakowało, jak wyglądała infrastruktura szkoły, czy relacja z pedagogami. Tak, bym mógł porównać ich doświadczenie z moim własnym.
Spotykałem się również z Polskimi artystami i artystkami, którzy urodzili się w Polsce i przeprowadzili do NRW w Niemczech, m.in. z Mateuszem Czyczerskim, Anią Kosiorowską i Agafią Wieliczko. Rozmawialiśmy o powodach ich wyprowadzki, oczekiwaniach zawodowych, tworzeniu siebie na nowo w innym miejscu, próbie przenoszenia rzeczywistości polskiej do Niemiec, oraz o tym, jak ich wyobrażenia na temat tego kraju skonfrontowały się z rzeczywistością. Przeprowadziłem również wywiady. Rozmowa z Moniką Witkowską, absolwentką Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludiwka Solskiego w Krakowie (aktualnie Akademia Sztuk Teatralnych im. St. Wyspiańskiego w Krakowie) Wydziału Teatru Tańca w Bytomiu dotyczyła studiowana w ramach programu Erasmus w Folkwang Universität der Künste w Essen. Z Dominiką Knapik, polską choreografką urodzoną w Krakowie, która aktualnie mieszka w Bochum i jest laureatką najważniejszej niemieckiej nagrody teatralnej Der Faust 2020 za spektakl „Der Boxer” (2019) zrealizowanym w Thalia Theater w Hamburgu, rozmawialiśmy o różnicach w pracy w Polsce i Niemczech oraz o powodach, dla których zdecydowała się wyjechać z kraju. Kolejna rozmowa, z Przemkiem Kamińskim, polskich tancerzem i choreografem, absolwentem berlińskiej szkoły choreograficznej HZT [Hochschulübergreifendes Zentrum Tanz] rozmawialiśmy o tym jak postrzega polskich twórców pracujących i mieszkających w Niemczech oraz jak aktualnie wygląda jego relacja z krajem. Wszystkie wywiady zostały opublikowane na łamach magazynu taniecpolska.pl.
Ważnym punktem mojej pracy była trzymiesięczna nauka języka niemieckiego. Sprawdzałem jak język wpływa na osobowość, jak fizycznymi ćwiczeniami można pogłębiać pracę nad fonetyką języka oraz jak nauka języka obcego może stać się narzędziem choreograficznym generującym materiał ruchowy. Badałem również stereotypy związane z tym jak my - Polacy - myślimy o języku niemieckim (powstała m.in. galeria wspomnień, w której nagrywałem sentencję, cytaty i slogany, które moi znajomi najbardziej zapamiętali z wieloletniego procesu edukacji języka niemieckiego w szkole). Metody mojej pracy, które rozwijałem przy pomocy dr hab. Joanny Pędzisz wykładającej w Instytucie Germanistyki i Lingwistyki Stosowanej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, prezentowane są na konferencjach językowych, m.in podczas wykładu performatywnego Sprache tanzen und Tanz sprechen na międzynarodowej konferencji nauk organizowanej przez Uniwersytet Śląski.
Jednym z najważniejszych dla mnie elementów pracy była analiza spektakli Piny Bausch. Będąc w Theater im Pumpenhaus w Münster dogłębnie analizowałem ruch pojawiający się w spektaklach. Szukałem ćwiczeń i sposobów, dzięki którym mogę stymulować w sobie rodzaj kreatywności kreacji ruchu, jakim operowała choreografka. Zainteresowało mnie zjawisko fanfiction, czyli dzieł literackich tworzonych nieoficjalnie przez fanów danego utworu, wykorzystujących postacie i świat z tego utworu. W tym zamyśle tworzyłem swoje własne frazy ruchowe, które mogłyby znaleźć się w spektaklach Piny Buasch. Odbyłem ponad trzygodzinny spacer po Wuppertalu, w ramach którego przemieszczałem się po mieście wykonując słynną choreografię The Nelken Line, a trasa mojego chodu na mapie układała się w napis PINA. Spotkałem się również z tancerzami Tanztheater Wuppertal: będącą w zespole prawie dziesięć lat Ophelią Young, czy nowo zatrudnionym Alexandrem Lopez Guerra.
Realizacja stypendium miała również wymiar prywatny. Urodzony w Iserlohn, małym mieście w Nordrhein Westfalen w Niemczech, a wychowany w Polsce, od jakiegoś czasu zadaję sobie pytanie: co by było, gdyby moi rodzice nie podjęli decyzji o powrocie do kraju? Poszukując odpowiedzi puszczałem wodze fantazji i tworzyłem hipotetyczne scenariusze, podróżując po Niemczech, po moim rodzinnym mieście, badając język niemiecki i spotykając się z polskimi artystami, którzy tam mieszkają. Prace badawcze, prowadzone w ramach programu Tanzrecherche NRW były dla mnie ogromną szansą, nie tylko na rozwijanie pewnej myśli, sprawdzanie założeń napisanego wniosku, ale również na mój własny rozwój, prywatny i zawodowy. Otrzymane rezultaty i wyciągnięte wnioski stają się podstawą do stworzenia autorskiego solowego spektaklu Café Müller, którego premiera odbędzie się 11.11.2021 podczas XXV Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca w Lublinie.
1993 / 2021 Dom rodzinny.
"Kierunek Zachód, przystanek emigracja”
Urodziłem się w 1992 roku, ale wiele ważnego wydarzyło się, zanim przyszedłem na świat. Już wtedy zapadło wiele decyzji.
Po 1983 roku, gdy Polska pogrążyła się w kryzysie, emigracje Polaków za granicę stały się normą, co dla władzy komunistycznej było po prostu wygodne: pozbywała się elementu niepewnego, obywateli, którzy mogli być niewygodni. W ostatniej dekadzie PRL z Polski wyjechało na stałe ok. 1,3 mln Polek i Polaków. Wśród migrujących byli azylanci stanu wojennego, uchodźcy solidarnościowi, migranci zawodowi o bardzo różnych stopniach wykształcenia i kwalifikacji. Niestety, często te wyjazdy nie były legalne, raczej można by je nazwać ucieczką. By zostać w legalnie w kraju trzeba była udokumentować i udowodnić swoją relację z tym krajem, np.: poprzez pochodzenie, bądź krewnych tam zamieszkałych. Sam proces przesiedlenia też nie był prosty. Często oczekiwanie na sprawdzenie dokumentów trwało tygodniami, w których Polacy musicie czekać w specjalnych obozach, sypiając w namiotach bądź pod gołym niebem. Mój tata w 1989 postanowił wyjechać do Niemiec. W tym roku, był to kraj najbardziej popularny. Ze względu na sytuację rodzinną i ciocię, która mieszkała w Niemczech mógł się tam przeprowadzić.
Miejscowość, w której zamieszkali moi rodzice to Iserlohn, miasto w zachodniej części Niemiec, Nadrenii Północnej-Westfalii (aktualna liczba mieszkańców: 93 537). Tam się urodziłem. Po ukończeniu kursu językowego mój tata rozpoczął pracę. Wszystko wyglądało na to, że to będzie będzie nasze miejsce zamieszkania. Warunki ekonomiczne, możliwości jakie dawał ten kraj były znacznie atrakcyjniejsze niż to, co byłoby możliwe w Polsce. Moja mama jednak, mimo wielu starań nie była w stanie zadomowić się poza Polską. Nie potrafiła mówić w języku niemieckim, znaleźć sobie znajomych, tęskniła za rodziną. W 1991 moi rodzice postanowili kupić mieszkanie w Chorzowie, skąd pochodzą. Miało to być miejsce w którym moja mama miała przebywać, gdy jeździła do Polski, a wracała tu często, nawet będąc ze mną w zaawansowane ciąży. Po moim urodzeniu moja mama krążyła pomiędzy krajami, tak by finalnie w 1995 roku podjąć decyzję, że chce wrócić na stałe do Polski. Mój tata zdecydował się zostać i pracować w Niemczech i wracać do domu tak często jak było to możliwe. Dzięki jego zarobkom w Niemczech moja mama nie musiała pracować w Polsce, a mogła poświęcić się wychowywaniu mnie i mojego brata.
Gdy wyjechaliśmy z Polski miałem niecałe 3 latka. Byłem za mały by cokolwiek pamiętać z tego czasu i mieć jakiekolwiek wspomnienia z tego okresu.
W trakcie pracy nad realizacją stypendium odwiedziłem Iserlohn. Poczułem jak bardzo to miejsce jest mi obce. Oczywiście dużo o nim słyszałem, ale wszystkie moje wspomnienia z tego czasu nie są moimi własnymi, a albo tymi opowiedzianymi, albo takimi, które z czasem przywłaszczyłem sobie jako swoje. W Iserlohn odwiedziłem m.in. szpital, w którym się urodziłem, miejsca w których mieszkaliśmy, parki które moja mama lubiła i gdzie chodziła na spacery. Wszystko co wiem o tym czasie swojego życia pochodzi od moich rodziców. To im też bez cienia wątpliwości z automatu zaufałem, że ich decyzja o wychowywaniu mnie w polce była słuszna.
Będąc w Iserlohn czułem ogromny niepokój robienia czemuś wbrew. Czułem, jakbym mówił moim rodzicom „sprawdzam”, podważał to co mi o mnie powiedzieli, nie ufał im. Początkowo realizując stypendium i badając hipotetyczne scenariusze mojego życia czułem ekscytacje i dziecięcą ciekawość. W Iserlohn czułem głownie niepokój, jakbym miał coś ukraść. Zobaczyłem dom w którym mieszkaliśmy, który mieścił się na pięknym szczycie góry, a w pobliżu była piękna stadnina. Był to piękny budynek ze sporym tarasem, znacznie ładniejszy niż mieszkanie na czwartym piętrze w Chorzowie. Przeraziło mnie to, że mógłbym w końcu dojść do wniosku, że moi rodzice popełnili błąd, że byłoby nam lepiej i łatwiej w Niemczech niż w Polsce. Czułem że podważyłem ich autorytet.
W gimnazjum i liceum uczyłem się języka niemieckiego, jednak jak większość rówieśników opierałem się germanizacji, a język angielski wydawał się bardziej seksi. Podczas studiów wyjechałem na wymianę studencką do Folkwang Universität der Künste i przez pół roku mieszkałem w Essen. Spektakl Dominique, nagrodzony był na festiwalu w Stuttgarcie i Hanowerze, oraz występowałem w Brunszwiku. Współpracowałem już parokrotnie z niemiecką grupą Bodytalk pracując w Munster. Moi rodzice poznali się pod koniec lat 80tych. Wkrótce po poznaniu mój tata wyjechał, a kontakt miedzy moimi rodzicami był listowny. Po jakimś czasie korespondencji moja mam zdecydowała się pojechać go odwiedzić. Ta historia przypomina mi historię moją i mojego aktualnego partnera. Poznaliśmy się w Polsce, następnie pisaliśmy i dzwoniliśmy do sobie (taka współczesna forma listów, które kiedyś pisali do mnie rodzice). Po dwóch miesiącach rozmówi zdecydowaliśmy, że odwiedzę go w Hamburgu. Emocje, o których opowiedziała mi mama, a które towarzyszyły jej w trakcie pierwszej podróży do Niemiec były identyczne z tymi, które miałem ja, jadąc pierwszy raz odwiedzić mojego partnera. Do tej pory mój tata pracuje poza polską. Zarówno mój związek, jak i ich to związek na odległość.
To wszystko sprawa, że czuję pewną siłę przyciągania ze strony Niemieckiej. Mam poczcie pewnej paralelnosci losów moich i moich rodziców. Zastanawia mnie na ile moje decyzje, są w pełni moje, a na ile mierze się z pewnym przeznaczeniem.
Szpital w Iserlohn, w którym się urodziałem
Moje pierwsze zdjęcie ze szpitala.
Zdjęcia z moim bratem. To łóżko nadal jest łóżkiem moich rodziców. Ten globus przez całe dzieciństwo odganiał mroki ciemności.
Ulica na której mieścił się mój dom w Iserlohn
Dom w Iserlohn
Hauptfriedhof, spark gdzie spacerowała moja mama.
1993 vs 2021
Taras domu w Iserlohn
Razem z bratem na trasie w domu.
Stadnina koni obok naszego domu w Iserlohn.
Nadal istniej. Sprawdziłem osobiście.
Jednym z naszych mieszkań w Iserlohn był aparatament do wynajęcia. Aktualnie jest to hotel i restauracja. Mój brat z tego miejsca najbardziej pamięta windę i dużego psa. Ja pamiętam kręcone schody, ale chyba z jakiegoś zdjęcia, które widziałem.
Po prawej zdjęcie moje i mojej mamy, z broszury tego miejsca.
Spotkania i współprace
2013 / 2021 Essen.
Margarethenhöhe, dzielnica obok akademiku, gdzie mieszkałem studiując w Folkwang Universität der Künste
Dr hab. Joanna Pędzisz
Joanna została moją nauczycielką fonetyki języka niemieckiego. Wspólnie spędziliśmy czas w studio tanecznym zastanawiając się nad tym, jak zadaniami z improwizacji tanecznej można stymulować proces nauki wymowy. We współpracy z Joanną powstała warstwa ruchowa do jednej do mojego solowego spektaklu. Szczegóły opis naszej współpracy można znaleźć klikając tutaj.
Philipp Hansen
Absolwent Hochschule für Musik und Tanz Köln (w której być może i ja bym studiował?). Opowiedział mi o swoim procesie edukacji, wadach i zaletach swojej uczelni. Dowiedziałem się m.in., że był plan by ze względów na problemy finansowe połączyć jego uczelnię z Folkwang Universität der Künste w Essen. Miałem również przyjemność być częścią "The Fairy Academy", praktyki, którą rozwijał w ramach rezydencji w Tanzfaktur w Kolonii.
Hakan Sonakalan
„In order to be a choreographer you first have to be a dancer. That’s what they believe in here since generations”
Student Folkwang University of the Arts w Essen, gdzie ukończył studia choreograficzne. Rozmawialiśmy o jego spojrzeniu na studia. O tym, że Folkwang buduje pewną iluzuję i kształco tancerza, który często nie posiada narzędzi, które wręcz są wymagane przez współczesnych twórców (partnerowania, contact improwizacja, aktorstwo) O tym, że Folkwang zachęca do interdysycplinowarności działań i współpracę pomiędzy wydziałami, jednak w samych spektaklach tego nie widać i są hermetycznie na inne dziedziny sztuk.
Yoshiko Walki
Choreografka japońskiego pocho-dzenia, która aktualnie mieszka i tworzy w Münster. Dzięki jej uprzejmości mogłem korzystać z przestrzeni studio Theater im Pumpenhaus. Tworzy grupę Bodytalk, z którą współtworzyłem spektakle Solidaritot, Shahin Najafi and Guests oraz Still Leben. Rozmawialiśmy o systemie wsparcia twórców w Niemczech, o statusie artysty i wynikających z tego przywilejach.
Alexander Lopez Guerra
"Dancing is a consequence of the opportunities that came up in font of me, not first decision, but I’m following.” Alexander pochodzi z Peru, by móc pracować jako tancerz w innych krajach potrzebuje wizy, w związku z czym musi być tancerzem w zespole, który da mu stałe zatrudnienie. Nowy tancerz w Tanztheater Wuppertal Pina Bausch, który dołączył do zespołu w trakcie pandemii. Rozmawialiśmy o jego audycji do zespołu, o type-castingu, o tym jak wznawiane są spektakle i jak się do nich przygotowuje. O tym, że w spektaklach pociąga go jak niesamowitą fantazją jest to, co dzieje się na scenie w spektaklach Piny.
Ophelia Young
Absolwenta Folkwang University of the Arts w Essen, która już będąc w szkole współpracowała z Tanztheater Wuppertal. Opowiedziała mi o tym, że audycja do zespołu wymagała improwizacji aktorskiej (musiała na bieżąco tworzyć tekst o swojej miłości do kubka, który stał przed nią), do czego szkoła w ogóle jej nie przygotowała. Mówiła o metodach douczania się spektakli, pracy z nagraniami, tworzeniu nowego materiału ruchowego, ale w ramach czegoś co już istnieje i często jest bardzo określone. Pytałem o rozpoznawalność zespołu i Piny w samym mieście Wuppertal.
Ophelia opowiedziała mi o tym, jak dużej różnorodności umiejętności wymaga praca w tym teatrze. Jednego dnia tańczy się Le sacre du printemps, który wymaga uziemienia i bardzo silnego centrum, a kolejnego dnia Kontakthof, gdzie trzeba przez pare godzin na scenie tańczyć na wysokich szpilkach
Mateusz Czyczerski
Ukończył Dolnośląską Szkoła Wyższa na kierunek Sztuki nowoczesne Design Now, specjalność Performance. Aktualnie mieszka w Koloni. Opowiadał mi o trudach odnalezienia się w nowej przestrzeni, zarówno jako artysta jak i jako obywatel, zwłaszcza w okresie pandemii. O zyskiwaniu kompetencji tworzenia siebie na nowo w nowym miejscu. Zaznaczył, że czuje się w Niemczech bezpiecznie, że może przejść ulicą niezwyzywany, nie budząc sensacji i komentarzy. Opowiedział mi również, że planował zmienić nazwisko, bo jest ono zbyt trudne do wymówienia dla Niemców. Mateusz próbuje zrzeszać polskich twórców mieszkających w NRW w Niemczech, kontaktuje się nawet Polskim Instytutem w Düsseldorfie.
Agafia Wieliczko
Agafia, tak jak ja, studiowała na Wydziale Teatru Tańca w Bytomiu i przeprowadziła się do Koloni w Niemczech, by zamieszkać tam z swoją dziewczyną. Opowiedziała mi o tym, że teraz w końcu czuje się bezpiecznie oraz, że czasem tęskno jej do polskich produktów jak ptasie mleczko, majonez Winiary i ogórki kiszone. Mówiła o tym, jak wielkiej odwagi wymaga migracja, bo to w końcu rzucenie się w obcą kulturę, przenoszenie domu w inne miejsce.
Agafia bardzo lubi język niemiecki, nauczyła się go praktycznie sama, z książek, gazet, internetu. Lubi jego brzmienie, melodię, słowa, które właściwie składają się z czterech słów. Opowiedziała mi żart. Polski przewodnik, na wycieczce w Niemczech przez bardzo długi czas nie tłumaczy wypowiedzi innej osoby. Zaniepokojony tłum pyta, o to dlaczego tego nie robi, na co tłumacz odpowiada: „Czekam na czasownik”.
Jana HK
Jana jest Niemką, która była moją nauczycielką języka. Jako, że ma doświadczenie w tańcu wspólnie eksperymentowaliśmy nad tym, jak pracować nad moim brzmieniem. Jana wiele mówiła o tym, że często ludzie ucząc się innego języka przesadzają i są przesadnie hiperpoprawni w wymowie dźwięków i zatracają melodie zdania. W związku z tym wykonywaliśmy ćwiczenia i masaże relaksacyjne, tak by bez napięcia mówić w języku obcym.
Dodatkowo Jana amatorko śpiewa operowo, przez co pomagała mi uzyskać pewne dźwięki ćwiczeniami wokalnymi. Wspólnie śpiewaliśmy m.in. piosenki z Małej Syrenki.
Ania Kosiorowska.
Studiowała na Wydziale Teatru Tańca w Bytomiu, była drugim rocznikiem tej uczelni. Aktualnie wraz ze swoim partnerem mieszka w Essen, gdzie prowadzi swoje studio Pilatesu. Dodatkowo prowadzi zajęcia ruchowe dla korporacji. Języka niemieckiego nauczyła się sama, bywając z innymi, z książek, pomagał jej też partner.
Powiedziała mi, że marzy o tym by mieć samochód. Dawałoby jej to poczucie, że w każdej chwili może w niego wsiąść i przyjechać do Polski.
Jennie Boultbee
Pina’s repertuar comes from what she leared in Folkwang, but It’s all about the craftiness of using those techniques inside of works.
Studentka Folkwang University of the Arts w Essen. Analizowlaiśmy sylwetkę i fizyczność abosolwentów. Za ich siłę uznała świadomość swojego ciała, jego prezencji i obecności w przestrzeni i w relacji z innymi, bardzo mocne centrum i kontrola nad ciałem. Pokazywała mi jakimi ćwiczeniami i kodami ruchowymi posługują się na zajęciach. Zwróciła uwagę na wolność, jaką daje jej ogrom techniki, która zdobyciawa w szkole, dziękuje której, czuje, że jest zdolna i do wszystkiego i ma ogromną wolność w ruchu.
Wykład performatywny "Język tańca i taniec mówiący: interdyscyplinarne spojrzenie na działania performatywne współczesnego tancerza"
Sporą częścią moich badań była nauka niemieckiego. Chciałem sprawdzić, jak język wpływa na osobowość, jak ćwiczenia ruchowe mogą wpływać na pracę z fonetyką języka i jak nauka języka obcego może stać się narzędziem choreograficznym generującym materiał ruchowy. Już na etapie badań nad projektem widziałem, że chcę, aby był moje prace zwieńczyły się spektaklem tanecznym Wyobraziłem sobie, że chciałbym mieć w spektaklu scenę, w której mówię po niemiecku i brzmię jak native. Miałem nauczycielkę niemieckiego, Polkę, która na naszych zajęciach bardziej skupiała się na słownictwie i gramatyce, nie przywiązując wystarczającej wagi do umiejętności mówienia. Uznałem, że dobrze by byłoby znaleźć nauczyciela, z którym moja edukacja skupi się wyłącznie na wymowie.
Joannę poznałem jakiś czas wcześniej, kiedy pracowałem w Lublinie nad spektaklem Sticky Fingers Club. Wykłada w Instytucie Germanistyki i Lingwistyki Stosowanej im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Wiedziałem, że współpraca będzie dla nas interesująca, ponieważ Joanna jest wielką fanką tańca i regularnie uczęszcza na zajęcia. Wiedziałam, że będzie bardzo otwarta na próbowanie nowych rzeczy i kreatywne myślenie o tym, jak spotkanie między nią - nauczycielką niemieckiego i mną - tancerzem mogłaby wyglądać.
Metody naszej pracy oraz to, jak stanowiły one podstawę do stworzenia materiału ruchowego do jednej ze scen w solo Cafe Muller opisane są w wykładzie prezentowanym na Międzynarodowej Konferencji Naukowej organizowanej przez Uniwersytet Śląski.
Galeria wspomnień z lekcji języka niemieckiego
Cytaty, zdania, slogany, które najbardziej zapadły w pamięć z wieloletniej edukacji języka niemieckiego.
Dominika Knapik
Tancerka, aktorka oraz choreografka. Regularnie współpracuje z teatrami dramatycznymi w Polsce i za granicą, tworząc choreografie do spektakli dramatycznych. Aktualnie mieszka w Bochum. Spotykaliśmy się w podczas prób do spektaklu Księgi Jakubowe (reż. Ewelina Marciniak) w Thalia Theater w Hamburgu. Rozmawialiśmy o tym jak to się stało, że mieszka w Bochum, oraz o jej spojrzeniu na Niemcy. Dominika zaznaczyła, że aktorzy w Niemczech znacznie bardziej otwarci są na pracę z formą, eksperymenty ze stylem i konwencję, oraz wychodzenie poza ramy tak zwanego teatru psychologicznego. Dodała również, że widoczna różnica jest w pracy z mężczyznami, którzy w porównaniu z Polakami znacznie bardziej dbają o sobie, o swój wygląd. W niemczech chodzenie na manicure i pedicure nie jest uznawane za niemęskie, zniewieściałem jak w Polsce. Podobnie jest w podejściu do ciała, dbanie o kondycje, chodzenie na siłownie, uprawianie jogi jest bardzo popularne wśród tutejszych mężczyzn. W związku z tym aktorzy są bardziej zadbani, to pozwala jej na większe pole manewru w pracy z jego ciałem jako materiałem.
O pracy i życiu w Niemczech
Historia jest prosta. Klika lat temu Jan Klata zaprosił mnie do współpracy nad Zbrodnią i karą w Schauspielhaus Bochum. Tam poznałam mojego przyszłego męża, który jest reżyserem świateł. Szybko zaczęłam pracować z ciekawymi reżyserami jak m.in. Olaf Kröck czy Julia Wissert. Plus reżyserka, z która współpracowałam wielokrotnie - Ewelina Marciniak, zaczęła więcej pracować w Niemczech. Poznałyśmy się, gdy byłam świeżo po szkole teatralnej, a ona studiowała reżyserię. Bardzo dobrze pracowało się nam razem tworząc spektakl Der Boxer (2019) w Thalia Theater w Hamburgu, za którego reżyserię otrzymała prestiżową nagrodę Der Faust. Gdy dostała propozycję stworzenia kolejnego spektaklu, na temat wybrała Księgi Jakubowe (premiera: 2021). Do realizacji spektaklu zaprosiła ten sam zespół realizatorów, w tym mnie, oraz innych polskich twórców: Julię Kornacką, Jarka Murawskiego, Mirka Kaczmarka, czy Jana Duszyńskiego. Znacznie łatwiej pracuje się w teamie, który się zna, z którym można się swobodnie komunikować. Większość z nas nie mówi w języku niemieckim, komunikacja między nami w języku polskim znacznie ułatwia i usprawnia pracę. Poza tym to naprawdę świetni twórcy, zaproszeni do współpracy nie ze względu na narodowość, a ogromne umiejętności.
Nie jest łatwo przenieść karierę do innego kraju, zazwyczaj wiąże się to z zaczynaniem od zera. Ja dostałam prezent od losu. Praca tutaj po prostu się pojawiła i to od razu w dużych teatrach. Naprawdę czuję się szczęściarą. Jestem pracoholiczką, nieustannie pracuję, realia są takie, że ciągle podróżuje - sama już czasami nie wiem gdzie jest mój dom… Aktualnie uważam, że w Bochum, gdzie jest moja rodzina, oraz w Krakowie, z którego pochodzę. Wszyscy moi przyjaciele i cała moja przeszłość osadzona jest w Polsce, więc tęsknię za tym miejscem i za tamtymi ludźmi. W Niemczech czuję się dobrze, teatr jest tutaj na lepszym poziomie finansowym, otrzymuję znacznie większe wsparcie logistyczne. Jest tutaj także więcej instytucji wspierających i odpowiedzialnych tylko za taniec. W Polsce ilość możliwości realizacji spektakli niezależnych jest niewielka, podobnie jest z późniejszą eksploatacją spektakli.
Nie mówię biegle po niemiecku. Z mężem rozmawiam po angielsku, mój syn Feliks, jest wychowywany dwujęzycznie i rozmawiam z nim po polsku. Nadal funkcjonuję w sporym rozstrzale pomiędzy krajami. Właśnie skończyłam próby w Thalia Theater w Hamburgu, a za kilka dni tym wyjeżdżam do Wrocławia, gdzie z Patrycją Kowańską, Karoliną Mazur, Bartholomäusem Kleppkiem i Wolfgangiem Macherem będziemy tworzyć autorski spektakl w Teatrze Pantomimy, następnie znowu wrócę do Niemiec, do kolejnej produkcji. Bardzo chcę dalej pracować w Polsce. Niestety sytuacja pandemiczna sprawiła, że wszystko stało się trudniejsze. Chciałabym funkcjonować i pracować w obu krajach, ale połączenie tego ze sobą nie jest już tak łatwe, a dodanie do tego macierzyństwa to jeszcze kolejny poziom skomplikowania.
Przemek Kamiński
Polski tancerz, performer i choreograf, aktualnie mieszkający w Berlinie, gdzie w 2016 roku ukończył studia na kierunku Dance, Context, Choreography w HZT Inter-University Centre for Dance w Berlinie.
Podczas naszego spotkania rozmawialiśmy o różnicach w pracy i tworzeniu w realiach polskich i niemieckich, zaznaczając znacznie większe możliwości, jakie otrzymuje tancerz freelancera nie będący częścią żadnej instutucji w Niemczech. Przemek otrzymał stypendium K3 Tanzplan Hamburg, w ramach którego dostał wsparcie finansowe oraz możliwość rozwijania autorskiego projektu przez osiem miesięcy.
O pracy nad nowym projektem
Aktualnie pracuję nad nowym projektem w centrum choreograficznym K3 Tanzplan Hamburg, gdzie wyłoniony w drodze konkursu otrzymałem ośmiomiesięczną rezydencję, a także wsparcie finansowe, dramaturgiczne, techniczne i produkcyjne. Współpracuję z Julią Plawgo, polską tancerką i choreografką mieszkającą w Berlinie, z którą przyjaźnię się już ponad dwanaście lat. Projekt, który realizuję w Hamburgu, początkowo planowany był jako spektakl, jednak przez sytuację pandemiczną i panujące obostrzenia zmienił format na film. Chciałem uciec od pokazywania nagrania wideo czy streamingu ze sceny – od początku miałem poczucie, że spektakl nie jest dobrym medium dla tej pracy. THEREAFTER, bo taki jest jej tytuł, będzie pseudo-dokumentalnym filmem o podróży dwójki bohaterów przez wyimaginowany (zielony) krajobraz. Projekt ten jest też krokiem w stronę rozwijania mojego zainteresowania choreografią jako poszerzoną praktyką, która może przejawiać się w wielości formatów i mediów. Ten projekt dał mi możliwość choreograficznej pracy z operatorem kamery oraz potraktowania całego procesu montażu jako choreografii.
Ośmiomiesięczna rezydencja w Hamburgu, którą zakończę w kwietniu tego roku i która odbywa się równolegle z rozwojem pandemii, była luksusem. Oprócz tego, że mogłem regularnie korzystać ze studia, dbać o siebie i praktykować, to po raz pierwszy miałem też czas i przestrzeń, aby (intencjonalnie) zapomnieć o tym, co napisałem w aplikacji, zgubić się i dryfować. Przez ostatnie kilka miesięcy bardzo dużo myślałem o przyjemności w relacji do tańca i konstrukcji samego procesu pracy. Regularnie praktykowałem też Constructive Rest – pozycję odpoczynku, wywodzącą się z z techniki Alexandra.
O relacji z Polską
W projektach, które tworzę za granicą, często otaczam się gronem współpracowniczek i współpracowników , które albo mieszkają w Polsce, albo są polskiego pochodzenia. W THEREAFTER, oprócz Julii Plawgo, współpracuję z polską artystką dźwiękową, mieszkającą w Wiedniu, Zosią Hołubowską, osiadłym w Polsce reżyserem światła białoruskiego pochodzenia Aleksandrem Prowalińskim, a Katarzyna Słoboda z Muzeum Sztuki w Łodzi napisała tekst do publikacji wokół procesu pracy.
Od kiedy spektakl So Emotional (2017), stworzony razem z Martą Ziółek i Mateuszem Szymanówką, nie jest już prezentowany repertuarowo w Nowym Teatrze w Warszawie, nie przyjeżdżam często do Polski. Mam w sobie dużo wdzięczności za wszystko, co mnie tam spotkało: za możliwości, które otrzymałem, za prace, które stworzyłem, za spotkania z wieloma wspaniałymi ludźmi, z którymi do dziś utrzymuję przyjaźnie. Czasem tęsknię. Uważam, że polskie środowisko choreograficzno-taneczne jest bardzo ciekawe, pełne wielu wspaniałych artystek i artystów, których działania staram się śledzić chociażby przez Internet. Mam cichą nadzieję, że w popandemicznej rzeczywistości, będę mógł znowu zacieśnić moje kontakty z polskim środowiskiem choreograficzno-tanecznym.
Monika Witkowska
Pochodzi z muzycznej rodziny: jej tata grał na pianinie, a dziadek na kornecie, sama w wieku pięciu lat zaczęła grać na fortepianie. Chciała dostać się na wydział instrumentalny do liceum muzycznego, w związku z czym w szóstej klasie szkoły podstawowej rozpoczęła szkołę muzyczną I stopnia i w rok nadrobiła cztery lata edukacji. Edukację gimnazjalną zaczęła w Państwowej Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej w Częstochowie. Bardzo chciała dostać się do klasy fortepianu, ale komisja uznała, że nie jest wystarczająco dobra i zaproponowała jej wydział rytmiki. Już po pierwszych zajęciach, gdy poznała, czym jest ruch i jak pracować z ciałem, wiedziała, że to najlepsze, co mogło jej się przytrafić. Do dziś nie żałuje. W naszej rozmowie opowiedziała mi o tym, jak wyglądała jej edukacja, jak ze zdobytej wiedzy korzysta do tej pory, oraz jak przebiegała jej droga artystyczna.
O studiowaniu na Wydziale Teatru Tańca w Bytomiu i Folkwang Universität der Künste
Po edukacji w szkole muzycznej, gdzie wszystko jest bardzo ułożone, studiowałam w latach 2013 – 2019 na Wydziale Teatru Tańca w Bytomiu, który był wówczas bardzo chaotyczny i trudny do przewidzenia, co dla mnie na początku było dużym szokiem i czasem wpływało na frustrację, bądź niezadowolenie studentów. Na trzecim roku studiów w ramach programu Erasmus wyjechałam na wymianę studencką do Folkwang Universität der Künste w Essen. Tam ponownie trafiłam do systemu, który ma uporządkowany system pracy, gdzie zaplanowany jest czas na obiad, a kalendarz zajęć zakłada możliwość regeneracji przed następnym dniem. Tym razem jednak, po doświadczeniu na Wydziale Teatru Tańca, ciężko było mi wrócić do tak ułożonej struktury! Nie było to już dla mnie inspirujące, więc gdy otrzymałam możliwość dokończenia swojej edukacji w Essen odmówiłam. Zdecydowanie bliżej mi do pewnego artystycznego rozgardiaszu panującego w Bytomiu. Ilość bodźców pochodzących z szerokiego wachlarza zajęć na Wydziale Teatru Tańca może być przytłaczająca, i w danej chwili trudno jest dostrzec ich sens, ale z perspektywy czasu wiem, że możliwość czerpania z tak wielu dziedzin (mieliśmy zajęcia z tańca, aktorstwa, filozofii, estetyki, antropologii, historii tańca i teatru oraz wielu innych), by kształtować swoją tożsamość artystyczną, jest unikatowa i niesamowicie wartościowa.
Semestr w Folkwang Universität der Künste dał mi regularny, codzienny trening tańca klasycznego. Etsuko Akiya, która prowadziła zajęcia z klasyki dla tancerzy tańca współczesnego, oczyściła mnie z wielu manier i ozdobników, które nie są mi do niczego potrzebne, a zajęcia skupiły się na odpowiednim ustawieniu i przygotowaniu ciała. Bardzo lubiłam też zajęcia z cudownym Rodolphem Leonim z improwizacji, które były bardzo kreatywne, nieszablonowe i w kontraście do reszty edukacji miały w sobie sporo elementów wynikających ze spontaniczności prowadzącego i grupy uczestników. Ciekawym doświadczeniem było zmierzenie się z repertuarem Piny Bausch, tańczyłam m.in. fragmenty Święta wiosny, a same zajęcia prowadzone były przez tancerzy Tanztheater Wuppertal. Dodatkowo wspaniałe było ćwiczenie na zajęciach z techniki ruchu do muzyki granej na żywo, czy współpraca między wydziałami Folkwang Universität der Künste, gdzie m.in. często zdarzało się, że ścieżkę dźwiękową do choreografii studentów tańca tworzyli artyści z wydziału muzycznego. Z drugiej strony jednak, codzienne zajęcia z techniki tańca modern (moim głównym nauczycielem był Stephan Brinkmann) nie do końca mnie interesowały. Miałam poczucie ich skostnienia, nie pozwalały na swobodę, a moje ciało nie potrafiło się w nich odnaleźć. Na wydziale tańca w Essen panuje też ogromny rygor w procesie edukacji. Widać to na przykładzie wymagań dotyczących sposobu ubierania się na zajęcia, często komentowanego przez prowadzących. Kiedyś kazano mi zmienić upięcie włosów, gdyż to, które miałam nie spodobałoby się Pinie. Nie uważam się za osobę wizualnie ekspresyjną: nie mam tatuaży, nie maluję się, nie noszę biżuterii, a w Folkwang okazało się, że nawet noszenie szarych, a nie czarnych getrów, czy spodni związywanych sznurkiem w talii, jest już awangardowe i nie przystoi tancerce. Coś, co zawsze wydawało mi się nieistotne, tam podnoszone było do rangi sztuki. Chęć zachowania porządku i precyzji widać również w wykonywanych ćwiczeniach i choreografiach, zwłaszcza w kontraście do Bytomia, gdzie panuje znacznie większa możliwość eksploracji i eksperymentowania w trakcie procesu nauki.